Ariana dla WS | Blogger | X X

24 lip 2018

Epilog


Warszawa, 23 listopad 2018

  Shoe, gdzie jest moja czekolada?!
Wściekły głos Aśki poniósł się po mieszkaniu. Sharone, który akurat odsypiał bardzo późny powrót z meczu wyjazdowego, wzdrygnął się mimowolnie i gwałtownie otworzył oczy. 
− No to mam przerąbane – jęknął, chowając głowę pod poduszkę.
− Miau! −  Leżący obok Jack nie mógł się nie zgodzić z tą tezą.
Atakujący nie zdążył nawet policzyć do dziesięciu, a drzwi do sypialni otworzyły się z głośnym hukiem i w progu stanęła rozdrażniona Asia.
− Zjadłeś moją czekoladę – warknęła.
− To są bezpodstawne oskarżenia! – Sharone uniósł ręce w obronnym geście.
Na niewiele się to jednak zdało, bo dziewczyna wiedziała swoje. Oparła się o framugę, skrzyżowała ręce na piersi i zmierzyła ukochanego pełnym dezaprobaty spojrzeniem.
− To była moja czekolada.
− Skarbie…
− A ty ją zjadłeś.
− Kochanie…
− Całą.
− Kotku…
− Wracam sobie z naprawdę ciężkich zajęć z myślą, że naładuję baterię porządną porcją czekolady z orzechami i co? I okazuje się, że ktoś ją zjadł! Choć nie powinien, bo jak tak dalej pójdzie, to nie oderwie się od ziemi.
Sharone przewrócił oczami. To już był cios poniżej pasa, ale wiedział, że jakiekolwiek protesty nie mają w tym wypadku żadnego sensu. Podrażnił lwa i miał tylko jedną szansę, by go udobruchać.
− Najdroższa moja! – Wstał szybko i z uśmiechem tak szerokim, że wręcz nienaturalnym, podszedł do Asi. – Przecież wiesz, że ja ci tę czekoladę załatwię. Nawet dwie! Od razu, jeśli chcesz.
− Tu nie chodzi tylko o czekoladę! – Oburzyła się. – Tu chodzi o zasady! – Obrażona wydęła policzki i tupnęła nogą niczym mała dziewczynka.
Evans z trudem powstrzymał się przed prychnięciem śmiechem. Zamiast tego porwał Janicką w ramiona i nie zważając na gwałtownie protesty Polki, namiętnie wbił się w jej usta. Na początku jeszcze próbowała coś tam protestować, ale poddała się szybko, oddając pocałunek. Wtedy Shoe podniósł ją nad ziemię i przeniósł na łóżko, nawet na chwilę nie odrywając się od ust dziewczyny.
Gdy jego dłonie wsunęły się pod jej koszulkę, Asia wybaczyła mu tę czekoladę.

***

Tokio, 9 sierpień 2020

Asia stała przy bandach i zaciskając palce na metalowych barierkach, klęła pod nosem jak szewc. Nadal nie wierzyła, że dała się namówić Sharonowi na wyjazd do Japonii, by kibicować mu w czasie Igrzysk Olimpijskich. Gdyby chodziło jakiś europejski kraj, ewentualnie samą Kanadę, to okej. Ale Japonia?
Westchnęła irytacją. Przecież to oczywiste, że tu przyjechała. W końcu ona i Shoe byli parą już prawie trzy lata. Owszem mieli lepsze i gorsze chwilę, czasami kłócili się tak, że nawet Jack chował się pod łóżkiem, ale ich związek, oparty na wzajemnym zaufaniu i szczerej miłości, przetrwał wszystkie problemy. Na początku niepewni, teraz nie wyobrażali sobie życia bez drugiej osoby.
I właśnie dlatego Asia przyjechała do Tokio.
Z uwagą rozglądnęła się wokół. Choć Ariake Arena nie była wypełniona nawet w połowie, to na emocje na boisku były dosłownie namacalne. Mecz o brązowy medal Kanada jak na razie wygrywała dwa do jednego, ale czwarty set był wyjątkowo zacięty. Na tablicy wyników 27:26 dla Kanady, a po drugiej stronie Francuzi. Odwieczni wrogowie. Brazylia? Pokonana. USA? Pokonane. Włochy? Pokonane.
Zostali Francuzi. W ciągu ostatnich trzech sezonów siatkarze z kraju klonowego liścia byli wstanie nastraszyć trójkolorowych, ugryźć ich i urwać punkty, ale nigdy wygrać.
W końcu nadarzyła się okazja idealna.
Stephane Antiga nerwowo dreptał wzdłuż bocznej linii. Na zagrywkę poszedł Sharone Vernon – Evans.
Asia zamknęła oczy. Nie chciała na to patrzeć.
Raz, dwa, trzy…
Potem wokół niej dosłownie wybuchło. Otworzyła gwałtownie oczy.
Wygrali. Naprawdę wygrali.
Na boisku zapanowało szaleństwo. Kanadyjscy siatkarze śmiali się, krzyczeli, skakali i obściskiwali. Stephane opadł na kolana, z niedowierzaniem kręcą głową. Drugi trener, Dan Lewis porwał w ramiona fizjoterapeutkę Melissę Hayley i okręcił ją wokół siebie.
W końcu Sharonowi udało się przebrnąć przez mur rozradowanych kolegów. Podbiegł do Asi, pochylił się i bez żadnych wstępów, pocałował ją namiętnie.
− Widziałaś? Wygraliśmy! Mamy ten cholerny medal!
− Gratuluję, naprawdę wam się należało – Uśmiechnęła się szeroko, zaczesując do tyłu rudawe włosy.
Roześmiał się głośno. Znów pocałował dziewczynę, ale tym razem nie wyprostował się później, lecz oderwał się na chwilę od jej ust i wyszeptał:
− Muszę cię o coś zapytać. O coś bardzo, bardzo ważnego.
Zamrugała szybko, szczerze zaskoczona jego nad wyraz poważny ton.
− O co chodzi?
Chwycił jej dłonie w swoje i spojrzał prosto w oczy Joasi.
− Chciałem zaczekać do wieczora… no wiesz, kolacja i te sprawy… Ale nie mogę już dłużej czekać. – Wziął głęboki. Oddech. Kolana miał jak z waty, a jego ramiona drżały, ale wiedział, że nie może się już wycofać. – Asia, czy… Czy wyjdziesz za mnie?
Zamarła. Wpatrywała się zszokowana w chłopaka, zupełnie niedowierzając w to, co słyszy. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że to tylko sen, jakieś marzenie.
Ale to była prawda.
Przełknęła głośno ślinę. Serce biło jej jak oszalałe.
Jednak nie zastanawiała się długo nad odpowiedzią. Tak naprawdę, to miała ją przygotowaną od wielu tygodni.
− Tak – wychrypiała drżącym głosem. – Oczywiście, że tak, Shoe! – Zarzuciła mu ręce na szyje, a on objął ją w pasie, uniósł kilka centymetrów i rozradowany pocałował z uczuciem.
Ten dzień nie mógłby być lepszy.

Warszawa, 23 luty 2022

− Włochy?! Jakie znowu Włochy?!  − Aśka wściekle uderzyła pięścią w stół.
Sharone mimowolnie skulił się na kuchennym krześle. Oczywiście mógł wcześniej przewidzieć taką reakcje swojej żony. Ba! Przewidział ją nawet! Tylko, że zupełnie nie był wstanie wpaść na pomysł, jak jej uniknąć.
− Normalne Włochy, skarbie, takie nad Morzem Śródziemnym. – Uśmiechnął się nieznacznie, starając się sam sobie dodać otuchy. – Na razie na dwa sezony, a potem się zobaczy.
Prychnęła z irytacją, posyłając atakującemu pełne dezaprobaty spojrzenie. Jak na razie ich małżeństwo układało się całkiem dobrze. Pobrali się zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu klubowego. Nadal razem z Jackem mieszkali w mieszkanku Evansa. On grał kolejny sezon w warszawskim klubie, będąc już jego głównym filarem i gwiazdą, ona kończyła studia. Czasami się kłócili, ale co do zasady wiedli spokojne, szczęśliwe życie.
Aż do teraz.
− Czyli jeszcze raz – Asia odetchnęła głęboko. – Dostałeś ofertę z Lube, tak? I zamierzasz ją przyjąć?
Zawahał się, ale powoli pokiwał głową.
Dziewczyna z cichym świstem wypuściła powietrz. Przymknęła oczy i zaczęła coś do siebie mruczeć pod nosem.
− Tylko się nie denerwuj, pamiętaj, że nie możesz się denerwować, zachowaj stoicki spokój…
− Co proszę? – Shoe spojrzał na nią zaskoczony, ale ona zupełnie  go zignorowała.
− Może to i nawet lepiej? W końcu i tak na razie będę trochę wyłączona z życia, a tak to przynajmniej podszkolę włoski. I opieka medyczna jest tam chyba całkiem niezła, więc…
− Zaraz, czekaj, co?! – Sharone przerwał jej gwałtownie. – Jak to wyłączona z życia i jaka opieka medyczna?!
Zamarła. Przekrzywiła nieznacznie głowę i zaskoczona spojrzała na swojego męża.
− Nie powiedziałam ci jeszcze?
− O czym? – Atakujący nadal wydawał się kompletnie zdezorientowany zaistniałą sytuacją.
Asia otworzyła, a potem zaraz zamknęła buzię. Roześmiała się histerycznie, chowając twarz w dłoniach.
− Naprawdę ci nie powiedziałam, jak mogłam o tym zapomnieć.
− Ale o co chodzi?
W końcu Joasia podniosła głowę. Niepewnie spojrzała na siatkarza, ocierając łzy śmiechu.
− Będziesz musiał powiedzieć zarządowi Lube, że potrzebujemy wynająć większe mieszkanie – powiedziała, nadal uśmiechając się szeroko.
− Jak to… − I w tym momencie wszystko do Sharona dotarło. Spojrzał na Asię, potem na jej brzuch, a potem znów na nią i prawie spadł z krzesła. – Jesteś w ciąży, prawda?
− Niespodzianka… – Dziewczyna nieudolnie próbowała zachować jakieś resztki podniosłości.
Tylko, że to niewiele dało, bo jej mąż był w totalnym szoku. Mrugał opętańczo, bezgłośnie ruszając ustami i kiwając się w przód i w tył. Cały czas spoglądał to na ukochaną, to na swoje ręce, a jego mina wyraźnie mówiła, że jeszcze chwila i zemdleje.
− Jesteś w ciąży – wydukał w końcu. – Będziemy mieli dziecko.
− Dokładnie. – Aśka przytaknęła nieznacznie.
Parsknął śmiechem. Raz, drugi, trzeci, aż w końcu zaśmiał się głośno, podrywając się z krzesła. Chwycił żonę  za ramiona, przyciągnął do siebie, a potem pocałował namiętnie.
− Czyli to oznacza, że się cieszysz? – dopytała, gdy oderwali się od siebie.
− Oczywiście, że się cieszę! – zapewnił. – Kochanie, posłuchaj – pochylił się i spojrzał kobiecie prosto w oczy. Przez chwilę trzymał ją w napięciu, by w końcu powiedzieć, bardzo poważnym tonem. – Jeśli będzie chłopiec nazwiemy go Wilhelm, dobrze?
Roześmiała się głośno. Trzepnęła męża w skroń, a ten znów ją pocałował. W tamtym momencie był, przekonany, że to najszczęśliwszy moment w jego życiu.
Mylił się. O wiele szczęśliwszy był kilka miesięcy później, mógł po raz pierwszy wziąć na ręce swojego syna – Dominika Wilhelma Vernon – Evansa.


Wilhelm! Głosuję za Wilhelmem!
A tak na serio, to zupełnie nie wiem dlaczego właśnie to imię przyszło mi do głowy. W każdym razie, stwierdziłam, że pożegnam się z wami właśnie takim lekko śmiesznym akcentem. Mam nadzieję że nie obraziłam przy okazji żadnego Wilhelma 😉
Tak naprawdę, to na początku chciałam napisać coś konstruktywnego na pożegnanie, ale teraz nie jestem wstanie nic takiego wymyśleć. Bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które dodawały mi niesamowitego kopa. Szczególne podziękowania dla Natoli, która była pod każdym rozdziałem i w ten sposób wyciągała mnie za uszy, gdy nie chciało mi się pisać tego opowiadania. Serio, wielkie, wielkie, dzięki.
Na koniec, jak to mam w zwyczaju, proszę każdego kto czytał, o napisanie choćby słowa. To będzie naprawdę super.
A jeśli nie macie dość mojej twórczości, to serdecznie zapraszam na drugiego bloga LuckyOne. Duża dawka Sharona gwarantowana.
To tyle.
Pozdrawiam
Violin

1 komentarz:

  1. Potwierdzam! Byłam pod rozdziałami i nadal jestem. Będę tu wracać żeby sobie poczytać bo to opowiadanie skradło moje serce 😍
    Ogólnie to po epilogu stwierdzam, że Asia się zmieniła i to bardzo. To ona trzęsie tym związkiem i śmiałam się za każdym razem jak ona uderzają ręka w stół a Shoe się kupił i tego bał 😂 do tej pory sobie to wyobrażam.
    Sharone został lekkim pantoflem, ale z zaznaczeniem na lekkim i dodając bardzo słodkim 😊 trudno się dziwić, bo przecież miłość robi różne rzeczy z ludźmi, taka ma moc, a uczucie tej dwójki jest, było i będzie zawsze wyjatkowe.
    Cieszy mnie że wzięli w końcu ślub. Oczywiście po kilku latach jak już się dotarli. Podziwiam ich za to że mając lekkie przeciwności W postaci zawodu Sharona oboje dają radę. Jeszcze mają dzieciaczka Wilhelma. Duży plus za imię 😀 ja lubię takie rzadkie i niespotykane imionka hehe ale jeszcze wracajac do bobasa to wyłam że śmiechu jak Asia zakomunikowała mężowi że spodziewa się nowego członka rodziny. Mistrzostwo!!! Jeszcze będą mieszkać we Włoszech! Bomba
    Opowiadanie skończyłaś fajniutkim, malutkim i śmiesznym akcentem. Dziękuję że mogłam je przeczytać,
    N

    OdpowiedzUsuń