Co do zasady obecność Sharone’a w
otoczeniu raczej nie zwiastowała nieszczęścia. Wręcz przeciwnie, w szkole
koledzy nazywali go dzieckiem szczęścia, bo miał wyjątkowego farta. Dlatego
też, gdy Joasia oberwała drzwiami w łepetynę i straciła przytomność, on był
szczerze zaskoczony. Całe dwie sekundy zajęło mu otrząśnięcie się z szoku.
Dopiero wtedy zrobił, co do niego należało.
– Asia! – Przerażony poderwał się z
krzesła. Nie do końca wiedział, co robić, szczególnie, że wokół zaczęli zbierać
się ludzie. Ktoś wyjął telefon i chyba wzywał pomoc, ktoś inny próbował ocucić
Polkę. Evans z trudem przedarł się przez niewielki tłumek.
Jednak kiedy w końcu pochylił się
nad dziewczyną, ona akurat postanowiła porzucić rolę śpiącej królewny i
otworzyć oczy.
– Cześć – szepnęła słabo.
– Jezu… – Sharone zachwiał się
nieznacznie. Ktoś z jego prawej zaczął nieśmiało bić brawo. Dwóch mężczyzn
pomogło Asi wstać i usiąść w fotelu.
– Co się stało? – zapytała,
nieprzytomnym wzrokiem rozglądając się wokół.
– Oberwałaś drzwiami. – Atakujący
przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko.
Pomasowała obolałą głowę.
– Będę miała guza. Długo byłam po
tamtej stronie?
– Tylko chwileczkę. Zaraz ktoś przyniesie
lód. I chyba powinien obejrzeć cię lekarz. Możesz mieć wstrząs mózgu albo coś
takiego. – Posłał jej zatroskane spojrzenie.
– Nie, czuję się dobrze. – Joasia
spróbowała się podnieść, ale zaraz opadła z zrezygnowaniem na fotel. – Okej,
masz racje, poddaje się.
Sharone uśmiechnął się nieznacznie.
– Złapię jakąś taksówkę i pojedziemy
do szpitala.
– Przecież mogę jechać sama!
– Chyba cię pogięło! – Reakcja
atakującego była wyjątkowo gwałtowna. Asia odruchowo skuliła się w sobie.
„Przegiąłeś, kolego” odezwało się
momentalnie serce siatkarza. „Wystraszyłeś ją, obrazi się na ciebie i cała moja
praca pójdzie na marne!”
„Nie przesadzaj” do akcji włączył
się mózg. „Przecież ma racje. Nie wolno puszczać osoby z podejrzeniem wstrząsu
mózgu samej. To podstawy pierwszej pomocy! Albo przynajmniej zdrowego
rozsądku!”
– Przepraszam. – Skruszony spuścił
wzrok. – Pojadę z tobą. Tak na wszelki wypadek.
Dziewczyna nie mogła się już dłużej
sprzeczać. Nie miała zresztą na to sił. Uśmiechnęła się tylko słabo. Była
nieprzyzwoicie blada i to się Evansovi bardzo nie podobało.
Taksówka przyjechała chwilę potem.
Jedna z kelnerek, która zdecydowanie lepiej znała miasto, podała kierowcy adres
i już piętnaście minut później byli w pobliskim szpitalu.
– Teraz to się nieźle wrypałeś –
stwierdziła Asia, gdy w końcu usiedli w poczekalni. Właśnie wróciła z
rejestracji, a jej mina dobitnie świadczyła o tym, że nie jest zadowolona z
tego co usłyszała. – Trochę sobie poczekamy.
Siatkarz tylko wzruszył ramionami.
– I tak nie mam dzisiaj treningu.
Wolę się upewnić, że nic ci się nie stanie.
Uśmiechnęła się. Znowu.
„Robisz postępy, stary” odezwało się
serce. „Dziewczyna coraz częściej uśmiecha się w twojej obecności.”
„Serce, ale ty głupi jesteś”
prychnął mózg. „Nie zauważyłeś, że za nim oberwała w łeb, uśmiechała się przez
prawie cały czas”.
„Oj tam, oj tam, to tylko szczegół.”
„Szczegół?”
– Chyba powinnam do kogoś zadzwonić
– mruknęła Joasia, przerywając tym samy wewnętrzną kłótnie Evansa. – Może do
Joli? Jest ogarnięta, a ktoś musi wiedzieć, gdzie jestem i co się dzieje.
– Tak na wszelki wypadek? Jakbym
miał zamiar zabić cię łopatą, wywieść do lasu i zakopać – rzucił zupełnie
spontanicznie Sharone.
Polka posłała mu pobłażliwe
spojrzenie.
– Nie byłbyś wstanie tego zrobić.
– Niby dlaczego?
– Bo nie masz łopaty.
Otworzył usta, by coś powiedzieć,
ale zaraz je zamknął.
– Nie przemyślałem tego – przyznał
szczerze.
– Jak widzisz nie tak łatwo mnie
zabić. – Rozłożyła przepraszająco ręce. – Zresztą nie widzę żadnego powodu, byś
miał katrupić tak wspaniałą osobę jak ja. – Sztucznie zatrzepotała rzęsami.
Roześmiał się głośno. Zaraz jednak
zamilkł, gdy został obdarzony morderczym spojrzeniem pani z rejestracji.
– Nie widzisz żadnych powodów? –
zapytał ironicznie.
Przytaknęła szybko.
– Uważam, że jak na razie świetnie
się dogadujemy.
– Naprawdę tak myślisz. – Z
zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Oczywiście. W końcu jeszcze nie
wysadziliśmy niczego w powietrze.
Sharone poczuł, że robi mu się
dziwnie gorąco. Wpatrywał się w roześmiane oczy dziewczyny i nieudolnie
próbował wydusić z siebie coś inteligentnego.
– Tak, chyba masz racje – mruknął w
końcu. – Fajnie, że dobrze się dogadujemy.
Znowu się uśmiechnęła.
To była najlepsza odpowiedź.
***
Czekali dobre dwie godziny, ale w
końcu jakiś lekarz obejrzał dokładnie Asię. Okazało się, że nic poważnego się
nie stało, dziewczyna dostała tylko nakaz nie przemęczania się w najbliższym
czasie i ewentualnego zgłoszenia się, gdyby wystąpiły jakieś niepokojące
objawy. Na wszelki wypadek Sharone odprowadził ją pod same drzwi mieszkania i
oddał w ręce zaniepokojonych przyjaciółek.
Pożegnali się grzecznie, trochę
niepewnie. Obydwoje odetchnęli głęboko, gdy za Polką zamknęły się drzwi.
Evans został sam. Przez kilka sekund
stał na klatce schodowe a potem powoli zszedł na parter. Ruszył w stronę
najbliższego przystanku. Ręce schował do kieszeni, naciągnął na czoło czapkę z
daszkiem. Nogi miał jak z waty. Czuł się po prostu dziwnie. Spędził prawie cały
dzień z teoretycznie zupełnie normalną dziewczyną. Było fajnie, bardzo
sympatycznie, nawet biorąc pod uwagę wypadek w kawiarni. Ot, nic niezwykłego,
klasyka.
A jednak czuł się dziwnie.
Z tym niepokojący przeczuciem dotarł
aż do własnego mieszkania. Miał ambitny plan spędzić cały wieczór oglądając
jakiś mecz, ale ktoś postanowił, że ten plan wyjątkowo skutecznie pokrzyżuje.
– Cześć, Sharone!
Zostało mu zaledwie dwieście metrów
do celu, gdy ni stąd ni zowąd na chodniku pojawił się duet Kowalczyk – Wrona.
– Hej, chłopaki. – Kanadyjczyk
uśmiechnął się niepewnie. Doskonale wiedział, że spotkanie tej dwójki nie wróży
nic dobrego. – Właśnie wracałem z…
– No to super, że jesteś wolny! –
Andrzej momentalnie znalazł się obok atakującego. – Właśnie szliśmy coś zjeść.
Może chciałbyś spędzić miły wieczór w naszym wspaniałym towarzystwie. – Objął g
ramieniem i zatrzepotał rzęsami niczym wykfalifikowana lalka Barbie.
Evans zaśmiał się nerwowo.
– Nie, dzięki..
– No nie daj się prosić! Stephane
będzie zły, jeśli się dowie, że się nie integrujesz. – Kuba posłał atakującemu
znaczące spojrzenie.
Sharone westchnął głęboko. Czy miał
prawo odmówić? Zresztą po całym dniu pełnym wrażeń, czuł się potrzebuje się
napić i odreagować. Choćby nawet przy wodzie z sokiem.
Poszli do pobliskiej restauracje,
gdzie zamówili kolacje. Przez chwil rozmawiali o jakiś głupotach, ale gdy tylko
kelner przyniósł napoje, środkowi postanowili zdradzić prawdziwe powody swoich
działań.
– No, Shoe…. – zaczął Andrzej,
odchylając się na krześle i zakładając ręce za głowę. – Czy nie chciałbyś nam o
czymś powiedzieć.
Evans spojrzał na niego zaskoczony.
– Nie, niby dlaczego?
– Na pewno? – Wrona nie dawał za
wygraną. – Nie poznałeś kogoś ostatnio? Kogoś… no nie wiem… wyjątkowego.
– Wszyscy jesteście wyjątkowi –
rzucił bez namysłu Sharone, czując, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku.
– Jezu, Shoe…! – jęknął z irytacją
Kuba. – Chodzi nam o tę dziewczynę, która była wczoraj na meczu. Chcemy
wiedzieć kim ona jest i co cię z nią łączy!
Kanadyjczyk zamarł zaskoczony.
Oczywiście spodziewał się takiego pytania, ale teraz, gdy miał wszystko
wytłumaczyć, czuł, że nagle totalnie ogłupiał. Nie do końca wiedział, co ma
odpowiedzieć.
– No…. Ma na imię Asia – zaczął
starannie ważąc każde słowo. – Poznałem ją kilka tygodni temu. I… kumplujemy
się. Tylko tyle. – Wzruszył ramionami.
Środkowi wymienili znaczące
spojrzenia.
– Tylko „kumplujecie” – Andrzej
zakreślił w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
– Yhm. – Evans poczuł, że czerwieni
się mimowolnie.
– Ta, jasne… – przewrócił oczami
Wrona. – Gdybyście się „tylko kumplowali”, to nie reagowałbyś na samą wzmiankę
o niej tak gwałtownie.
– Reaguję gwałtownie?
Powinieneś popracować nad ukrywaniem
emocji.
Sharone odetchnął głęboko. Spojrzał
najpierw na Andrzeja, potem na Kubę, a następnie nieznacznie pokręcił głową i
schował twarz w dłoniach.
– Chcecie wiedzieć coś więcej? –
warknął, czując, że podnosi mu się ciśnienie.
– Hej, spokojnie, bez nerwów. –
Kowalczyk uniósł rękę niczym sam Juliusz Cezar. – Chcemy tylko pomóc. Nie
możesz zaprzeczyć, że ta dziewczyna po prostu ci się podoba. Każdy z nas przez
to przechodził, chcemy tylko pomów.
– Serio? – Evans podniósł wzrok i
uniósł pytająco brew. – Nie wydaje mi się, by wasze życie uczuciowe było jakoś
specjalnie szczęśliwie ustabilizowane i pełne sukcesów.
– To szczegół. – Wrona lekceważąco
machnął ręką. – Lepiej powiedz, jak to między wami w końcu jest?
– Nie wiem – odpowiedział szczerze
Sharone. – Ja po prostu tego nie wiem.
***
Kiedy tylko Asia wróciła do mieszkania,
została zalana pytaniami. Jej przyjaciółki koniecznie chciały wiedzieć, gdzie
była, co robiła i jakim cudem wylądowała na SORze?!
Dziewczyna cierpliwie zdała relacje
z całego dnia, mając nadzieję, że w ten sposób w końcu dadzą jej spokój.
Niestety okazało się, że były to złudne nadzieje.
– Skoro w końcu wróciłaś, to możemy
poinformować cię o pewnej bardzo, ale bardzo ważnej sprawie – zaczęła Jola,
siadając w jednym z foteli, po tym, jak wcześniej zrzuciwszy z niego Jacka.
– Słucham uważnie. – Joasia
westchnęła cicho i na wszelki wypadek wygodnie rozparła się na kanapie.
– Nigdy nie uwierzysz! –
podekscytowana Sara nawet na chwilę nie zdecydowała się usiąść. – Znalazłam nam
czwartego współlokatora!
– Współlokatora? – Asia uniosła
pytająco brew. – Że niby osobnika płci męskiej?
– Dokładnie!
– Jak ty to sobie niby wyobrażasz?
Przecież to będzie cokolwiek podejrzane?
– Niby dlaczego? – Sara popatrzyła
ze zdziwieniem na koleżankę. – Przecież mam trzy sypialnie. W podwójnej jestem
ja i Jole, w jednej klitce ty, a w drugiej będzie on. To zupełnie normalne, chyba
nie boisz się, że dojdzie do czegoś… nieprzyzwoitego. – Sugestywnie poruszyła
brwiami.
– Coś ty – Jola prychnęła kpiąco. – Przecież ona ma tego
swojego Sharone’a.
– Dajcie już spokój, dobrze –
jęknęła Joasia. – To kiedy ten nasz współlokator się wprowadza?
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek do
drzwi. Sara uśmiechnęła się szeroko.
– Właśnie teraz.
Miała racje. Chwilę później w
drzwiach do salonu stanął wysoki chłopak w okularach.
Na jego widok Asia zamarła. Od niedawna całkiem nieźle znała tę twarz.
– Radzio?
Po ponad miesiącu w końcu dodaje rozdział 6. Przepraszam za obsuwę, ale niestety totalnie nie miałam pomysłu, co tu może się znaleźć. W końcu coś wymyśliłam, ale z efektu jestem średnio zadowolona. Czekam na wasze opinię.
Zaczęłam też coś nowego. Jeśli nie macie dość Evansa, lubicie też Wronę, Antigę lub Samika, albo po prostu chcecie poczytać historię z dużą ilością wątków, to zapraszam na https://neverbeluckyone.blogspot.com/
Pozdrawiam
Violin
Faktycznie dawno nic tutaj nie dodałaś. Ja tam jestem więcej niż bardzo zadowolona z efektu, bo dobrze się czytało. Szkoda, że tak krótko, bo zanim się spostrzegłam to już czytałam notkę pod postem hahaha
OdpowiedzUsuńMartwiłam się co wyniknie z tego uderzenia drzwiami, bo konsekwencje mogły być poważne. Na szczęście Asi nic się nie stało. Czuwał nad nią też Sharone, który tak się przejął, że nawet towarzyszył jej na SOR'e. Widzę, że w opowiadaniu tak jak w realiach trzebab było troszeczkę poczekać na tym naszym pogotowiu. Jak milutko hahahha. Przynajmniej nasi bohaterowie mieli czas na wspólne żarciki, które i mnie rozśmieszyły. Szczególnie ta łopata.
Chłopcy z drużyny musieli już coś wyczuć. Mimo, że Sharone jest nowy, to widać że już są zintegrowani. Zauważyli nawet, że coś się szykuje z Asią. Najlepsi obserwatorzy. A może śledczy? hahahah
Jestem zaskoczona, że do mieszkania przybył jeszcze jeden współlokator. Czwórka to sporo...Coś o tym wiem xd
Czekam na następny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten. Ciekawi mnie ten cały 'Radzio'. Co łączy go z Asią?
Nowego bloga czytam, także życzę dużo weny żebyś doprowadziła opowiadania do końca.
N