Asia długo nie mogła wyjść z szoku.
Jej przyjaciółki zaprosiły nowego współlokatora do środka, pokazały, gdzie co
jest, nawet zrobiły kawę, a ona nadal stała w korytarzu i bezgłośnie ruszała
ustami. Była szczerze zdziwiona nie tyle pojawieniem się Radzia, co czymś
zupełnie bardziej prozaicznym.
– Możecie mi coś wyjaśnić? – zaczęła
w końcu, chodząc do salonu, gdzie pozostała trójka spędzała miły czas przy
ciasteczkach. – Jeszcze niedawno czepiałyście się, że przyprowadziłam
Sharone’a, by pomógł przy firankach, a teraz same załatwiłyście nam
współlokatora płci przeciwnej! Cholerne hipokrytki! – Tupnęła nogą niczym mała
dziewczynka.
– Ale Radek to zupełnie co innego –
zauważyła Jola. – Nie jest naszym kochasiem. I nie googlujemy go.
Aśce gwałtownie skoczyło ciśnienie.
Jej twarz przybrała kolor dorodnego pomidora.
– Sharone. Nie. Jest. Moim.
„Kochasiem” – wycharczała.
– No ja nie wiem…
– Ty…
– Spokojnie, już dobrze – zaśmiała
się Sara. – Wywiesiłyśmy ogłoszenie i tylko on się zgłosił.
– Nie możemy już dłużej czekać,
czynsz sam się nie zapłaci. – Jola skrzywiła się nieznacznie. – Zresztą nie
narzekaj, przynajmniej to ktoś z twojego kierunku.
– To akurat ma najmniejsze
znaczenie.
– Jak to? Przecież jeszcze niedawno
jęczałaś, że to niesprawiedliwe, że ja mam Sarę, a ty jesteś sama.
– Może i tak. Ale zmieniłam zdanie!
– Aśka skrzyżowała ręce na piersi, robiąc najbardziej obrażoną minę na jaką
było ją stać.
– Ta, jasne. – Sara tylko przewróciła
oczami.
– Oczywiście – prychnęła Janicka. –
Kobieta zmienną jest, nieprawdaż?
– Uważaj, bo jeszcze ci uwierzymy.
– Ale…
– Czy mogę się wtrącić? – Radek
niepewnie uniósł rękę.
– Czego? – warknęły wyjątkowo
zgodnie dziewczyny. Wszystkie trzy, tak dla równowagi.
Chłopak nerwowo przełknął ślinę.
– Chciałem tylko zaznaczyć, że nie
będę sprawiał problemów, obiecuję. Ze mnie grzeczny, bezkonfliktowy ludź jest i
tak całe dnie spędzam na uczelni, więc…
– Dobra, dobra. – Sara lekceważąco
machnęła ręką. – My to doskonale wiemy. Kłócimy się tak dla zasady.
– Dlaczego?
– Bo tak! – znów odpowiedziały
chórem.
Radzio tylko wzruszył ramionami.
– Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
– Nawet nie próbuj – prychnęła Aśka. – Wierz mi, sama
siebie czasem nie rozumiem.
Powoli pokiwał głową. Jego
współlokatorki wymieniły znaczące spojrzenia. Przez chwilę panowała niezręczna
cisza, aż w końcu…
Dziewczyny wybuchnęły gromkim
śmiechem. Joasia uśmiechnęła się i spojrzała na nowego domownika.
– Witamy w ekipie, Radzio.
***
Druga w nocy dla większości była
godziną, o której już każdy w miarę normalny człowiek śpi, a przynajmniej stara
się spać. Chyba, że akurat jest sobota, impreza, ewentualnie koniec świata.
Jeśli jednak żadne z powyższych zjawisk nie zachodzi, to w środku nocy ludzie
co do zasady śpią.
Pod tym względem Sharone nie był
wyjątkiem. W jego mieszkaniu panowały egipskie ciemności, a on, wtulony w
poduszkę, chrapał sobie wesoło. Miał za sobą wyczerpujący psychicznie dzień,
więc gdy tylko wszedł do sypialni i położył się na łóżku, zasnął niczym
nakarmione niemowlę.
Jednak ku ogromnemu rozczarowaniu
całego świata, czasami ktoś postanawia taki sen przerwać.
Zupełnie niespodziewanie zaczął
dzwonić telefon siatkarza. Tak po prostu, zakłócając ogólnie panujący spokój.
Zirytowany Evans najpierw leniwie przewrócił się na drugi bok, następnie powoli
otworzył jedno oko, potem drugie, by w końcu klnąc na czym świat stoi, zerknąć
na ekran komórki.
Niestety wyświetlany numer
dzwoniącego nie pozostawał mu wyboru. Musiał odebrać.
– Hej – mruknął, siadając
niechętnie.
– Cześć, braciszku! – kobiecy głos
po drugiej stronie był zdecydowanie żywszy. – Jak tam ci się wiedzie w tej
Warszawie.
– Thea ja mam tutaj drugą w nocy –
jęknął, w myślach zastanawiając się, czy jego siostra robi to specjalnie. –
Zresztą mama cię zabije, jak zobaczy rachunek za telefon.
– Nie zabije, bo nie wiem czy
pamiętasz, ale od jakiegoś czasu jestem na swoim i telefon jest mój – prychnęła.
– Zresztą, czy nie fajnie jest czasami odebrać telefon od ukochanej starszej
siostry? Ja się o ciebie martwię, bracie!
Pokręcił głową z udawaną
dezaprobatą, ale na jego twarzy błąkał się nieznaczny uśmiech.
– Jesteś pewna, że dzwonisz tylko,
by przekonać się, jak mi się wiedzie.
– Tym razem tak – powiedziała
wyjątkowo poważnym tonem Theanna. – Bo wiesz doszły do mnie pewne bardzo
ciekawe informacje…
– Niby jakie? – prychnął atakujący.
Po drugiej stronie na kilka sekund
zapadła cisza. Thea budowała napięcie.
– Że masz dziewczynę, braciszku! –
wykrzyknęła w końcu. – I nikomu się nie pochwaliłeś!
Sharone totalnie zgłupiał. Tego
zdecydowanie się nie spodziewał. Nie przypominał sobie, by przez ostatni rok
zawiązywał głębsze, oficjalne relacje z jaką przedstawicielką płci pięknej.
– Siostra, co ty bierzesz? – zapytał
grzecznie.
– Zupełnie nic – odpowiedział
wesoło. – Nie wmówisz mi, że jest inaczej, widziałam zdjęcie!
– Jakie zdjęcie?
– No przecież ci je przesłałam! Nie widziałeś?
Evans szybko przełączył rozmowę na
głośnik i sprawdził wiadomości od siostry. Miała racje, wysłała mu zdjęcie,
którego on wcześniej nie zauważył.
Zdjęcie pochodziło z ostatniego
meczu. Był na nim Sharone. Stał bokiem do fotografa, przy barierkach. Przed nim
o tę samą barierkę, ale po drugiej stronie, na poziomie trybun, opierała się
Asia. Pochylała się do przodu, uśmiechając się nieznacznie. Na zdjęciu
wyglądało to tak, jakby dzieliło ich tylko kilka centymetrów, jakby zaraz mieli
się pocałować.
Pobladł gwałtownie. Teraz już
rozumiał, co miała na myśli jego siostra.
– Skąd to masz? – zapytał drżącym
głosem. Był już zupełnie wybudzony, zapomniał, że jest środek nocy.
– Jest na stronie Onico. W jednej z
galerii.
Odetchnął głęboko, próbując opanować
emocje. Nie wiedział jak ma wszystko wyjaśnić.
– To nie tak jak myślisz –
powiedział w końcu. – Ta dziewczyna… my się tylko kumplujemy, nic więcej. Po
prostu kadr jest niefortunny.
– Ta, jasne. – Był pewny, że w tym
momencie Thea przewraca oczami. – A ja jestem królowa Elżbieta.
– Niewiele ci brakuje – mruknął pod
nosem siatkarz, a potem dodał już głośniej: – Tym razem musisz mi wierzyć. Ja i
Asia nie jesteśmy parą.
– Ale to nie znaczy, że nią nie
będziecie – zauważyła trzeźwo Kanadyjka.
Shoe pobladł gwałtownie. Co to niby
miało oznaczyć?
– Co masz na myśli?
– Jak to co? – prychnęła. – Nawet na
tym durnym zdjęciu widać, jak na nią patrzysz. Głupi by to zauważył, a co
dopiero taka inteligentna jednostka jak ja.
Przygryzł nerwowo wargę. Jego mózg
pracował na najwyższych obrotach, analizując słowa siostry. Bo prawda była
taka, że nie mijały się tak bardzo z prawdą. Gdyby Theanna doszła do totalnych
bzdur, Sharone po porostu roześmiał by się głośno i w żartach kazałby jej
przestać brać to, co bierze.
Ale nie zrobił tego. Nawet się nie
uśmiechnął.
Bo doszedł do takiego samego wniosku.
Na tym zdjęciu wpatrywał się w Asię wzrokiem, którym sam po sobie się nie
spodziewał.
– Możliwe, że masz trochę racji –
przyznał w końcu niechętnie.
– Trochę –Thea nie dawała za
wygraną. – Bracie, czy ty coś do niej czujesz?
Westchnął głęboko. Nie mógł już
dłużej migać się od odpowiedzi.
– Chyba… chyba coś…. Trochę…. Zależy mi na niej –
wyjąkał w końcu. – Po prostu mi na niej zależy.
– Prawidłowa odpowiedź, braciszku.
***
Pogoda w Warszawie pogarszała się z
każdym dniem. Było zimno, wiało i jeszcze nieustannie padał deszcz. Kilka dni
po wspólnym zwiedzaniu miasta, Asia stała na parkingu pod halą Torwar i
przestępowała z nogi na nogę, próbując rozgrzać zmarznięty organizm.
– Nie musiałaś przychodzić – mruknął
Sharone, widząc jak dziewczyna mocniej naciąga na głowę czapkę. – Oczywiście to
bardzo miłe, ale… – zawahał się, starannie dobierając słowa tak, by nie urazić
Polki. – To mecz wyjazdowy, kibice raczej nasz nie żegnają przed wyjazdem.
– Wiem, wiem. – Lekceważąco machnęła
ręką Joasia. – Normalnie bym nie przyszła, ale akurat idę na zajęcia, więc
pomyślałam, że przy okazji wpadnę i życzę wszystkim powodzenia. Oraz zdobędę
kilka autografów – wskazała znacząco na ukochany zeszyt.
Evans uniósł ze zdziwieniem brew.
– Przecież masz już wszystkie.
– Autografów nigdy za wiele –
wzruszyła ramionami. – Zresztą nie widać, by twoim kolegom to specjalnie
przeszkadzało. – Wskazała głową na kotłujących się pod autokarem siatkarzy.
– Im niewiele rzeczy przeszkadza –
stwierdził atakujący.
– Czy mówicie może o nas?
Jakby znikąd obok nich pojawił się
duet Wrona – Włodarczyk. Na widok dziewczyny, wymienili znaczące spojrzenia i
wyszczerzyli się w lekko psychopatycznych uśmiechach.
– Owszem – przytaknęła. – W końcu są
panowie jedynymi osobami w promieniu kilkuset metrów.
– Andrzej – Wrona postukał się
palcem w pierś. – I Wojtek – postukał palcem w tors kolegi. – Nie żadni
„panowie”. Jeszcze kilka tygodni temu, owszem. Teraz kumplujesz się z Sharonem.
A to oznacza, że jesteś prawie częścią naszej wesołej rodzinki.
– A kiedy skończy się to prawie? –
zapytała podstępnie Asia.
Wrona podrapał się po brodzie,
udając, że myśli nad czymś intensywnie.
– Jak on ci się oświadczy! –
odpowiedział w końcu, szczerząc się głupkowato.
Zeszyt wypadł Asi z rąk. Chwilę
później dołączyła do niego torba Sharone’a. Obydwoje wpatrywali się w siatkarzy
szeroko otwartymi oczami i szczękami na poziomie Rowu Mariańskiego. Twarz
dziewczyny zrobiła się kredowo biała, za to atakujący gdyby mógł zapadłby się
pod ziemię.
– Ta… jasne. – Joasia zaśmiała się
nerwowo, a potem pochyliła się, by podnieść swoją własność.
Problem jednak był w tym, że Evans
na ten sam pomysł. I to w tym samym czasie. Skończyło się to gwałtownym
zderzeniem czołowym, dwoma guzami i głośnym rechotem kolegów z drużyny.
– Przepraszam – mruknął Sharone,
wycofując się pospiesznie. – Nic ci się nie stało?
– Ni, wszystko w porządku –
uśmiechnęła się niezręcznie. –To wasza wina! – fuknęła w stronę duetu WW.
– Możliwe – przytaknął Wojtek. – Ale
dzięki temu mamy potwierdzenie, na które czekaliśmy.
– Potwierdzenie czego?
– Że za jakiś czas powitamy cię w
naszej jakże wspaniałej rodzince – powiedział, a potem wziął Andrzeja pod rękę
i odeszli ramię w ramię, nucąc pod nosem marsz weselny.
Sharone jedynie pokręcił z
dezaprobatą głową.
– Musisz im wybaczyć. Są
niereformowalni.
– Naprawdę, nic się nie stało. –
Założyła za ucho zabłąkany kosmyk włosów i dopiero wtedy spojrzała chłopakowi w
oczy. Byli wyjątkowo blisko siebie, dzieliło ich zaledwie kilkanaście
centymetrów. Ona przyciskała do piersi ukochany zeszyt, a on wpatrywał się w
jej delikatną twarz i mimowolnie analizował każdą rysę, każde drgnięcie ust.
Napięcie było nie do wytrzymania.
– Asia, ja…
– Muszę już iść – przerwała mu,
odsuwając się gwałtownie. – Za chwilę mam zajęcia.
– Oh – zmarkotniał. – W takim razie
widzimy się niedługo – wymusił uśmiech.
Pokiwała głową, a potem rzuciła
jeszcze szybkie „do zobaczenia” i odbiegła w swoją stronę.
Jeszcze kilka godzin później, jadąc
przez Polskę, Sharone czuł na swojej skórze jej niespokojny oddech.
Pozdrawiam
Violin
Doczekałam się!!! Poważnie wyczekiwałam na rozdział, bo związałam się z tą dwójką. Asia i Sharon to zdecydowanie moi faworyci.
OdpowiedzUsuńZacznę może od początku. Współczuję Radkowi, który musiał wysłuchiwać calej tej bezsensownej kłótni. Chłopak ma zdecydowanie rację, że kobiet nie da się zrozumieć. Tak samo jest z dziewczynami, które kłóciły się dla zasady hahahah sama też tak robię, dlatego zabawnie było poczytać, coś co jest mi bliskie :)))
Bardzo polubiłam siostrę Sharona. Takie bezpośrednie postacie, które mają wszystko i wszystkich gdzieś są moimi ulubionymi. Jeszcze jak dochodzi do tego poczucie humoru, to już bajka! Tak właśnie było. Kiedy czytałam rozmowę telefoniczną, która odbywała się w środku nocy i w dodatku na tak poważny temat, no i jeszcze towarzyszyły temu zabawne docinki siostry, to po prostu najlepszy moment rozdziału. Został moim ulubionym.
Przejdę w końcu do moich ulubieńców. Sharone w końcu przyznała się przed samym sobą, co jest grane w jego głowie i sercu. Otóż zakochał nam się chopok! No i fajnie! On i Asia stworzą wybuchową parkę, ponieważ przygody nigdy ich nie opuszczają. Zderzenie czołami hahahah to mnie rozbawiło.
Plus też dostaje ode mnie duet WW, który był przezabawny. Swietny tekst o oświadczynach, który rozwalił nie tylko Sharona i Asię, ale także i mnie.
Cieszy mnie, że dobrze pisało Ci się rozdział, ponieważ mi dobrze się go czytało. Był milusi i śmieszny, a takie lubię. Szkoda tylko, że krótki i, że posty tak rzadko. Składam więc petycję o częstsze rozdziały i nie zaniedbywanie tego opowiadańka. Mam nadzieję, że zostanie rozpatrzona pozytywnie.
N
czyli nie tylko ja tu czekam na oświadczyny ;D
OdpowiedzUsuń