Asia przeczesała dłonią mokre włosy i szczelniej
owinęła się ręcznikiem. Od imprezy u
Gruszczyńskiego minęły prawie trzy tygodnie. Przez ten czas Shoe załatwił jej
koszulkę z swoim nazwiskiem, więc nie mogła odpuścić żadnego meczu. Oficjalnie,
lub tez trochę mniej, zostali parą. Wiedzieli o tym koledzy Evansa, sztab,
przyjaciółki dziewczyny. Trudno zresztą byłoby im się ukrywać, bo po każdym
wygranym meczu, atakujący znajdywał Janicką wśród kibiców i całował ją
namiętnie, nie zważając na otaczających ich ludzi. Potem zwykle szli razem coś
zjeść, a w końcu kończyli w mieszkaniu chłopaka, oglądając filmy i rozmawiając
do późnej nocy.
Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie minionych
dni. Minęły strasznie szybko, ale żadnego nie mogła żałować. Dawno nie była tak
spokojna, nie uśmiechała się tak często. Zasypiała wieczorem i doskonale
wiedziała, co może ją spotkać następnego ranka. Studia, kumpele, mruczenie
Jacka i codzienne spotkania z Sharonem. Niczego więcej nie potrzebowała do
szczęścia.
Narzuciła na siebie szlafrok i pogwizdując wesoło,
wyszła z łazienki.
− Od rana nad książkami? – zaśmiała się na widok
Radzia, który rozłożył się w kuchni ze swoimi zeszytami i nieudolnie próbował
zrozumieć, coś z własnoręcznych notatek.
− Nic lepiej nie mów – mruknął chłopak. – A ty w
ogóle zamierzasz się wziąć do nauki?
− Oczywiście – prychnęła. – Ale… jutro. Na dzisiaj
już mam plany. – Uśmiechnęła się tajemniczo.
− Czy te plany mają coś wspólnego z Evansem?
− Dokładnie. – Klasnęła wesoło. – Jeszcze co prawda nie
wiem, co takiego planuje, ale już nie mogę się doczekać.
Radek jedynie przewrócił oczami, ale uśmiechnął się
nieznacznie.
− A to oznacza, że łazienka jest już wolna?
W zamyśleniu podrapała się po głowie. Założyła za
ucho zabłąkany kosmyk mokrych włosów, a potem policzyła coś na palcach.
− Na jakieś dwadzieścia minut mogę ją zwolnić –
stwierdziła. – Wysuszę włosy, ale potem będę potrzebowała lustra.
− Wyrobię się w pięć. – Chłopak zaczął zgarniać swoje
rzeczy.
Asia parsknęła śmiechem, widząc jak współlokator w tempie wręcz ekspresowym
wybywa z kuchni. Pokręciła głową z udawaną dezaprobatą, a potem zalała kawę
wodą. Upiła łyk gorącego napoju i uśmiechnęła się błogo. Tak, zdecydowanie tego
teraz potrzebowała.
Wróciła do swojej sypialni. Mimochodem zerknęła na
telefon i przewróciła oczami, widząc trzy nieodebrane wiadomości od Sharona. Nie
było w nich nic niezwykłego, jedynie pytania, w stylu „jak tam” i
przypomnienie, że będzie za jakieś piętnaście minut. Trzecie tego dnia. Jakby
bał się, że dziewczyna zapomniała o spotkaniu.
− Wariat – mruknęła, odpisując szybko. – Jak mogłabym zapomnieć? – Opadła na łóżko,
podłożyła ręce pod głowę i przymknęła oczy. Niemal natychmiast w jej głowie
pojawiło się wspomnienie jednego z poprzednich dni…
Przygryzła nerwowo
wargę i jeszcze bardziej wychyliła się za barierkę, oddzielająca trybuny od
boiska. Mecz skończył się doby kwadrans wcześniej, ale Sharone zniknął w szatni
zaraz po ostatnim gwizdu i jeszcze z niej nie wyszedł. Mimo, że wygrali. Tak po
prostu, jakby w ogóle nie zauważył dziewczyny.
− Bu!
Wzdrygnęła się
mimowolnie, gdy niespodziewanie usłyszała za sobą czyjś wesoły okrzyk.
Odwróciła się na pięcie, a potem skrzyżowała ręce na piersi i posłała Evansowi
potępieńczym spojrzeniem.
− Chcesz mnie
doprowadzić do zawału? – fuknęła. – Już masz mnie dość?
− Oczywiście,
że nie! – Pochylił się i szybko pocałował dziewczynę. – Po prostu testuję twoje
nerwy.
Pokręciła głową
z dezaprobatą. Zawsze wiedziała, że chłopaki mają problem z logicznym myśleniem,
ale już dawno przekonała się, że nie bardzo może cokolwiek z tym zrobić.
− Już się ogarnąłeś?
– zmierzyła Sharona krytycznym wzrokiem. – Niezłe tempo.
− Kwesta wprawy
– wzruszył ramionami. – Masz jakieś plany na wieczór?
− Przyszłam na
mecz.
− Wiesz
doskonale, że nie o tym mówię.
− A o czym?
− Aśka!
− Przecież
tylko się z tobą drażnię – szturchnęła go w ramię i zaśmiała się serdecznie. –
Rozumiem, że tak jak ostatnio, najpierw kolacja, a potem jakiś film.
− Dokładnie. –
Znów ją pocałował. – Powiem tylko Stephanowi, że się zwijam i możemy iść –
dodał, a potem odwrócił się i ruszył wzdłuż barierek, by złapać trenera.
Wrócił po
pięciu minutach. Wyszli z hali, pospacerowali chwilę, aż w końcu znaleźli
niewielka restauracyjkę, która idealnie nadawała się na tego typu wypad.
Kolejne półtorej
godziny spędzili rozmawiając o wszystkim i o niczym, śmiejąc się z jakiś głupot
i po prostu ciesząc się swoją obecność. Tak na luzie, bez zobowiązań.
− Planujesz wracać
na święta do Kanady? – zapytała niespodziewanie Asia, dopijając białe wino.
− Nie wiem –
wzruszył ramionami atakujący. – Mamy mało wolnego. Wyjdzie na to, że ledwo
przylecę, a już będę musiał wracać.
− To pewnie dla
ciebie trudne. Pierwsze święta poza domem.
− Trochę tak –
mruknął, wlepiając wzrok w pusty już talerz. – Ale wiedziałem na co się piszę,
gdy przyjąłem ofertę z Warszawy. Nie jestem jedyny w takiej sytuacji. Z całej
Kanadyjskiej kadry niewielu wróci do domu. Moja mama przeżywa to zdecydowanie
bardziej.
Powoli pokiwała
głową. W zamyśleniu postukała palcami o blat stołu i jeszcze raz uniosła
kieliszek do ust.
− A gdybyś
przyjechał do mnie? – zaproponowała nagle. – Moi rodzice by się ucieszyli. I
dziadkowie pewnie też. Zawsze to dodatkowa osoba do nakarmienia.
Zamrugał
szybko. Tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nie miał pojęcia, co powiedzieć.
Najpierw otworzył, potem zamknął usta i z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
− To miłe,
tylko że… Nie za wcześnie na wspólne święta? – Nerwowo zagryzł wargę.
Westchnęła
głęboko. Oczywiście, że spodziewała się takiej reakcji. W końcu byli parą od
niespełna dwóch tygodni.
− Pewnie, że za
wcześnie – prychnęła. – Ale jeśli się nie zgodzisz, to spędzisz święta tu, w
Warszawie. Zupełnie sam, jak palec.
Zacisnął palce
na krawędzi blatu. Miała racje. Jeszcze o tym nie myślał, ale teraz dotarło do
niego, że dziewczyna ma cholerną racje.
− Dobrze – zgodził
się w końcu, wiedząc, że wszelkie protesty i tak nic nie dadzą. – Pojadę z tobą
do Krakowa.
Asia uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie tamtej
rozmowy. Pomysł ze wspólnymi świętami pojawił się nagle i był zupełnie
spontaniczny, ale cieszyła się, że Shoe się zgodził. Przynajmniej nie będzie
miała wrzutów sumienia, które
niewątpliwie pojawiłyby się, gdyby zostawiła chłopaka samego w stolicy.
Usiadła na łóżku i zerknęła na zegarek. Powoli
kończył jej się czas. Westchnęła z irytacją, podłączając suszarkę do kontaktu. Czy
w ogóle musiała to robić?
− Jest za zimno, byś szła z mokrymi – skarciła samą
siebie. – A jak się przeziębisz, to Sharone urwie ci łeb.
***
Przez ostatnie kilka tygodnie, Sharona dosłownie
rozpierała energia. Każdego dnia budził się z uśmiechem na twarzy, na trening dosłownie
leciał w podskokach, a na świat patrzył przez różowe okulary. Wstawał i
zasypiał, mając przed oczami Asię, a codzienne rozmowy z nią tylko potęgowały jego
szczęście. Oczywiście koledzy z drużyny trochę się z niego śmiali, ale on nie
zwracał na to uwagi. W jego życiu zapanowała totalna beztroska i nic, totalnie
nic nie mogło tego zmienić.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Tego dnia mieli wolne, więc postanowił zabrać Asię na
kolejne „zwiedzanie”. W planach miał wizytę w Centrum Nauki Kopernika, do
którego dziewczyna już dawno chciała zajrzeć, a jeszcze nie miała okazji. Co
jak co, ale doskonale wiedział, że Janicka uwielbia wszystko, co może rozwalić,
przestawić i doprowadzić do stanu agonalnego.
Uśmiechnął się pod nosem, idąc między starymi
blokami. Oczami wyobraźni już widział Joasię, która wręcz z dziecięcą radością
próbuje maksymalnie przetestować możliwości każdego „eksponatu.
− Mam nadzieję, że w cenie biletu jest ubezpieczenie –
mruknął, wchodząc do klatki schodowej. – Inaczej nie wypłacimy się do końca
życia.
Zerknął na zegarek i nieznacznie przyspieszył wspinanie
się po schodach. Ostatnie na co miał ochotę to spóźnienie. Co prawda i tak był
trochę przed czasem, ale jednak…
Stanął przed odpowiednimi drzwiami. Odetchnął głęboko,
strzepnął z kurtki niewidzialny pyłek i dopiero wtedy powoli nacisnął dzwonek.
− Już, sekundę! – W środku rozległ się dziwny łomot i
drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.
Ale nie otworzyła ich Asia. Przed Sharonem stał jakiś
chłopak. Trochę niższy od atakującego, ale nadal wysoki, z czupryną płowych
włosów i w kanciastych okularach.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że tajemniczy
osobnik miał na sobie tylko bokserki.
− Shoe?! To ty?
Evans zamrugał szybko i zajrzał do mieszkania,
słysząc znajomy głos. Z jednego pomieszczeń wychylała się Joasia. W samym
szlafroku.
„Chyba właśnie zobaczyliśmy coś, czego nie powinniśmy
się zobaczyć” podsumował spokojnie mózg siatkarza, choć jego neurony zaczynały
się przegrzewać z nadmiaru informacji.
„Ale, ale, ale…” Serce zupełnie się zacięło.
− Ale, ale… − Sharone nie bardzo rozumiał, co się
dzieje. Spojrzał jeszcze raz na chłopaka, potem na Janicką i nerwowo wyciągnął
pewien wniosek.
− Nie – wychrypiał, zataczając się do tyłu. – Nie…
− Shoe, to nie tak…
Ale on już jej nie słuchał. Odwrócił się na pięcie i
rzucił się w dół schodów. Biegł prawie na oślep, nie patrząc po nogi. Słyszał
jeszcze, jak Asia krzyczy za nim, próbuje go zatrzymać, ale nie zamierzał jej
słuchać. Nie po tym, co zobaczył.
Wypadł z budynku, biegiem ruszył przed siebie.
Zatrzymał się dopiero pięć minut później, na przystanku tramwajowym.
Tym samym, na który odprowadziła go Aśka podczas pierwszego
spotkanie.
Roztrzęsiony usiadł na ławce i schował twarz w
dłonie. Wziął kilka głęboki oddechów, próbując opanować szaleńczo bijące serce.
Nie mógł uwierzyć, w to co się stało. Spróbował na chłodno przeanalizować
ostatnie minuty, ale nie był wstanie logicznie myśleć.
„ Widziałeś swoją dziewczynę z innym facetem”
posumował brutalnie mózg. „ Raczej nie wyglądającym tylko na „kumpla”.
„Ale, ale…” Serce nadal nie doszło do siebie.
− Dlaczego? – wychrypiał Sharone. – Dlaczego ona to
zrobiła?
„ A skąd mam wiedzieć?” prychnął mózg. „ Kobiety
takie już są, ostrzegałem cię.”
„ Wcale, że nie!” Serce w końcu odzyskało zdolność
wysławiania się. „ Nie kupuję tego i tyle! Asia by nas nie zdradziła, ja to
wiem i koniec!”
„Więc jak wyjaśnisz obecność w jej mieszkaniu obcego
faceta. I to w samej bieliźnie. I ją w szlafroku. Tylko szlafroku” dodał
dobitnie mózg.
„ Może to był chłopak Joli? Albo Sary?”
„ Więc dlaczego, żadna z nich nie zareagowała na
dzwonek do drzwi?”
„ Nie usłyszały…”
„ Nie naginaj rzeczywistości.”
„ Nie naginam! Rozważam tylko wszystkie możliwości!”
„ Po prostu nie chcesz przyjąć do wiadomości, że
dziewczyna, którą tak usilnie pchałeś w ramiona naszego Sharona, okazała się
być skończoną…”
− Przymknijcie się! – Warknął Shoe, a siedząca obok
staruszka odsunęła się odruchowo. – Prawda jest taka, że nie mam pewności, co
tak naprawdę widziałem…
„ A ten nadal swoje” jęknął mózg. „Hej, ziemia do
łosia, wiesz, co widziałeś, pogódź się z tym i tyle!”
Pokręcił z rezygnacją głową. Przełknął głośno ślinę i
przeczesał dłonią włosy. Spojrzał w prawo, a potem w lewo, w duchu łudząc się,
że zaraz zobaczy Asię, która podbiegnie do niego i wszystko wyjaśni. Powie, że
wcale nie było tak, jak mu się wydaje, że ten chłopak nie był nikim ważnym.
Ale nic takiego się nie stało.
Podjechał tramwaj. Powłócząc nogami, Sharone wszedł
do niego. Usiadł na pierwszym wolnym miejscu i oparł głowę o szybę. Bezgłośnie
ruszał ustami, próbując poradzić sobie z rozbitymi emocjami.
Przymknął oczy, przypominając sobie jeden z wielu
wieczorów, które spędził razem z Asią. Jeden z tych beztroskich momentów, które
teraz miały odejść w zapomnienie.
− Znowu
naleśniki? – Janicka niby krytycznym wzrokiem zmierzyła talerz.
− Nie moja
wina, że mam ograniczone zdolności kulinarne – wzruszył ramionami Sharone. –
Zresztą do filmu naleśniki są najlepsze – dodał, siadając obok na kanapie.
− Oh, w to nie
wątpię! – zaśmiała się dziewczyna. – Ale kiedyś będziemy musieli nauczyć się
gotować coś innego. Wyobrażasz sobie nasze dzieci, żyjące tylko na naleśnikach?
− Dzieci? – Uniósł
ze zdziwieniem brew.− Jakie dzieci?
− Hipotetyczne!
Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego! – Szturchnęła go w ramię.
Zaśmiał się serdecznie,
a potem pochylił się i czule pocałował Asię. Ona pogłębiła pocałunek, dodając
mu namiętności. Wplotła palce we włosy chłopaka, a on oparł dłonie na jej
biodrach.
− Może
zaczekamy z tym filmem? – zapytała, gdy siatkarz zjechał ustami na jej szyję.
− Jestem jak
najbardziej za.
A potem było
już tylko lepiej.
Westchnął głęboko. Jeszcze kilka dni temu wydawali
się być naprawdę dobraną, młodą parą, a teraz on siedział w tramwaju i
zastanawiał się, co sprawiło, że ich związek tak szybko się rozpadł.
− Dlaczego? – wychrypiał jeszcze raz, gdy tramwaj
ruszył – Dlaczego?
Nie zauważył fioletowego kapelusika, który w tym
momencie pojawił się na przystanku.
Na początku strasznie chcę was przeprosić za tę obsuwę. Ostatnie dwa tygodnie to prawdziwy hardcore jeśli chodzi o obowiązki i po prostu nie byłam wstanie znaleźć ani czasu, ani sił, by coś napisać. Dopiero dzisiaj zeszło ze mnie całe napięcie i w końcu usiadłam do tego rozdziału.
Zrobiłam małą rozróbę, nieprawdaż? Lekki chaos zapanował, ale planowałam go od samego początku. Jak wam się podoba? Z niecierpliwością czekam na komentarze i za wszystkie z góry dziękuję.
Pozdrawiam
Violin
Dlaczego tak krótko? ;_;
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwane w takim momencie? ;_;
I dlaczego...a nie wyjaśniłaś w notce pod rozdziałem. Pamiętaj o tym opowiadaniu i o mnie! Ja to czytam i uwielbiam <3
Już wcześniej przeczuwałam, że wprowadzenie się Radka do mieszkania może kiedyś spowodować problemy. Tylko, że ja obstawiałam, że on się w Asi zakocha, a tu takie nieporozumienie! Ale się narobiło ;o
Sharone w związku jest przesłodki <3 szkoda było mi go z powodu tego, że nie będzie mógł wrócić na święta, ale Asia znalazła lepszy pomysł. Lekko ryzykowny, bo faktycznie za wcześnie na spotkanie z rodzicami, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, c nie? Żałuję, że Sharone opacznie zinterpretował obrazek, który zobaczył. Gdyby chwilę pomyślał i pozwolił na wytłumaczenie całej sytuacji to wszystko wydałoby się śmieszne. On za to zaczął myśleć serce, które podpowiedziało mu zdrade.
Serio? Przecież Asia go tak kocha i wydaje mi się, że nie byłaby w stanie go zdradzić. Ona cały czas rozmyśla o chłopaku, bo jest zakochana po uszy. Zaplanowała im wspólne święta i wyszedł taki placek. No teraz będzie musiała się postarać żeby wszystko wyjaśnić Sharonowi, który założył najgorszy scenariusz.
Czekam na następny i liczę, że pojawi się szybciej niż ten :)
N