Ariana dla WS | Blogger | X X

8 cze 2018

Rozdział 14


− Sharone, ty skończony głupku!
Gdy po raz kolejny odezwała się automatyczna sekretarka, Aśka wściekle rzuciła telefon na łóżko, a potem zrezygnowaniem opadła obok. Jęknęła przeciągle i schowała twarz w poduszkę, klnąc na czym świat stoi.
− Zabiję go, normalnie ukręcę łeb, utnę, zakopię, a potem odkopię, przyszyję i ukręcę jeszcze raz!
− To nie jego wina – próbował nieudolnie bronić atakującego Radzio. – Zobaczył co zobaczył i po prostu wyciągnął błędne wnioski. – Leniwie okręcił się na trochę zniszczonym, biurowym krześle. – Faceci tak mają, najpierw robią potem myślą.
− Dzięki, że mnie uświadomiłeś – prychnęła dziewczyna. – Jakbym już od dawna o tym nie wiedziała.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i znów zaczął się bawić kręconym siedziskiem. Na ten widok Asia jedynie przewróciła oczami, by znowu schować twarz w poduszce.
− I co ja mam teraz z tym idiotą zrobić? – jęknęła.
− A skąd ja mam to wiedzieć?
− Jesteś facetem, do cholery!  Powinieneś się na tym znać!
− Jestem facetem, nie cudotwórcą czy jasnowidzem – uświadomił ją kpiącym głosem Radek. – Jak potrzebujesz wyroczni to udaj się do wróżki. Albo zadzwoń, będzie szybciej – dodał, a sekundę później musiał uchylać się przed lecącą w jego stronę poduszką. – Hej, tylko bez przemocy proszę!
Janicka posłała mu mordercze spojrzenie. Następnie westchnęła głęboko i powoli usiadła na łóżku.
− To nie ma żadnego sensu – mruknęła, przecierając dłonią zaczerwienione oczy. – On nie chce mnie słuchać. Myśli, że go zdradziłam.
− No wiesz – zaczął niepewnie chłopak. − Byliście razem tylko trzy tygodnie, zobaczył cię w samym szlafroku, a mnie bez koszulki i…
− Radzio…
− Już się zamykam. – Posłusznie zamilkł, wiedząc, że w innym wypadku grozi mu obcięcie paru rzeczy.
− Czy skoro nawet nie chce usłyszeć mojej wersji wydarzeń, to czy jest dalej to ciągnąć? – kontynuowała zrezygnowanym głosem. – Gdyby bardziej mu na mnie zależało, może łaskawie odebrałby telefon.
− Jezu, wy kobiety też jesteście niereformowalne! – fuknął Radek, z dezaprobatą kręcąc głową. – Shoe jest w szoku i tyle. Pewnie niewiele rozumie z tego co się stało. Musi sobie wszystko przemyśleć, poukładać i wtedy na pewno zrozumie jaki z niego głupek.
− No nie wiem… − Asia nadal nie była przekonana. Nie po tym, jak przybiegła na przystanek, a Sharone ją zignorował, nie po tym, jak zignorował dziesięć smsów i nie po tym, jak nie odebrał żadnego z piętnastu telefonów. Chciała z nim porozmawiać, a on miał to gdzieś.
− Asia, proszę…
− Ja też mam prawo być rozbita, co nie?! – warknęła, wściekle zaciskając pięści. – Shoe tak po prostu uznał, że go zdradziłam. A gdzie jakieś wzajemne zaufanie albo coś podobnego?! Ja rozumiem, że to krótki związek, ale hej, podstawy muszą być wszędzie! Nie ufał mi, czy co?! – Z rezygnowaniem schowała twarz w dłoniach.
− Nie możesz odbierać tego w taki sposób – westchnął Radek. – Kiedy grają następny mecz?
− Za dwa dni – mruknęła niechętnie.
− Wtedy z nim pogadaj, okej? Nie będzie mógł się wykręcić, a przez te dwa dni wszystko sobie przemyśli – poradził.
Asia powoli pokiwała głową. Westchnęła głęboko, a potem niepewnie uniosła wzrok, by spojrzeć na współlokatora.
− Dzięki, Radzio – uśmiechnęła się smutno. – Fajny z ciebie kumpel.
− Zawsze do usług. – Chłopak ukłonił się szarmancko, a potem opuścił pokój, pogwizdując wesoło.
Gdy wyszedł, Joasia spojrzała na wiszący na ścianie kalendarz z warszawską drużyną. Odnalazła wzrokiem zaznaczony kolejny mecz.
− Tylko dwa dni – szepnęła. – Dwa dni.

***

Sharone nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie miał treningu, a cały dzień zaplanował pod czas spędzony z Asią. Gdy wrócił więc do mieszkania, rozglądnął się po salonie, a potem z rezygnacją opadł na kanapę. Bo cóż innego mógł zrobić? 
− Może jednak przesadziłem? – mruknął sam do siebie, pustym wzrokiem wpatrując się w ścianę. – Może powinienem zaczekać…
W tym momencie jego telefon zawibrował niecierpliwie. Z irytacją wyjął go z kieszeni i nerwowo przełknął ślinę, widząc wiadomość od Asi.
Gdzie jesteś? Musimy pogadać.
Już chciał odpisać, ale w tym momencie znów odezwał się jego mózg. I zrobił to raczej średnio logicznie, choć przecież podobno do tego był stworzony.
„ Sms, serio?” prychnął. „Na nic więcej jej nie stać? I jeszcze to musimy pogadać.  Nie chcę nic mówić, ale tak zwykle zaczynają się rozstania.”
„Daj spokój” skarciło go serce. „ Dziewczyna pewnie też jest w szoku. Albo nie rozumie naszej gwałtownej reakcji.”
„Gwałtownej reakcji? Chyba odpowiedniej do sytuacji. To ona nasz zdradziła i to my powinniśmy nie rozumieć jej zachowania.”
„Ale może jednak warto pogadać…” serce dalej, choć już zdecydowanie słabiej, upierało się przy swoim. „Mimo wszystko to dobra osóbka jest.”
„Chyba ci się żyły pomyliły” prychnął mózg. „Powtórzę jeszcze raz, bardzo powoli, abyś wszystko zrozumiał. Ona. Nas. Zdradziła. Zrozumiano?”
Serce nie odpowiedziało. To znaczy chciało, tak jak i Sharone chciał, ale w tym momencie odezwał się dzwonek do drzwi. Chłopak poderwał się na równe nogi i pobiegł otworzyć, gdzieś z tyłu głowy mając nadzieje, że za progiem zobaczy ukochany uśmiech.
Niestety marzenia prysły w ułamku sekundy, bowiem po drugiej stronie stało dwóch dwumetrowych wielkoludów, którzy szczerzyli się jak głupi.
− Witam naszego łosia! – odezwał się Włodarczyk. – Co szanowny kolega dzisiaj porabia?
− Śpię – warknął Evans, czując, że gwałtownie skacze mu ciśnienie. Ostatnie na co miał ochotę, to użerać się z kumplami z drużyny, którzy na pewno mieli jakiś genialny plan. – Czego chcecie?
  Ej, już spokojnie! – Wrona uniósł dłoń niczym Juliusz Cezar, ale widząc mordercze spojrzenie atakującego, odruchowo zrobił krok w tył. – Stary, co cię dzisiaj ugryzło.
− A co cię to obchodzi?
− Chodzi o tę dziewczynę? – Andrzej uniósł brew, skrzyżował ręce na piersi i zmierzył Kanadyjczyka znaczącym wzrokiem. – Ma na imię Asia, prawda?
Sharone westchnął głęboko i nerwowo przeczesał dłonią włosy. Co więcej mógł zrobić? Doskonale wiedział, że przed tą dwójką nic się nie ukryje.
− Możliwe, że trochę… trochę się pokłóciliśmy – zaczął niepewnie. – Znaczy, nie pokłóciliśmy się tak do  końca tylko… w każdym razie chyba z naszego dalszego związku nici.
Siatkarze wymienili znaczące spojrzenia.
− Jesteś pewny, że to koniec? – zapytał Wrona.
− Tak stuprocentowo pewny? – zawtórował mu Włodarczyk.
− Nie… nie wiem – przyznał niechętnie Shoe. – Niczego sobie jeszcze nie wyjaśniliśmy.
− Czyli już wszystko jasne. Stało się coś, co teoretycznie zniszczyło waszą relacje – podsumował Wojtek. – Pewnie zobaczyłeś ją z innym facetem albo coś podobnego. W każdym razie nie pogadaliście jeszcze, ale sam nie masz pojęcia, co o tym myśleć. Moja rada – odczekaj dwa dni i porozmawiaj z nią na meczu. Tak będzie najlepiej. Na pewno się pogodzicie.
− Skąd niby masz tę pewność? – Evans spojrzał na niego spode łba.
− Też kiedyś przez to przechodziłem.
− A w czerwcu będzie się żenił – dodał Andrzej. – To co? Wchodzisz to?
Sharone znów westchnął głęboko. Ostatnio dużo wzdychał, ale czy miał inne wyjście.
− Niech będzie, wchodzę – zgodził się. – Ale chyba nie przyszliście tutaj, by rozmawiać o moich problemach sercowych, nieprawdaż?
Mężczyźni znów spojrzeli po sobie znacząco, a potem uśmiechnęli się chytrze i Shoe już wiedział, że raczej nie wróci do mieszkania żywy.
***

Joasia przemyła twarz wodą i jeszcze raz obejrzała się w lustrze. Łazienki na Torwarze może i do najnowocześniejszych nie należały, ale wystarczały, gdy chciało się przygotowywać do poważnej rozmowy. Onico właśnie rozgrywało czwartego seta, za kilka minut mieli wygrać mecz, a to oznaczało tylko jedno.
Spotkanie z Sharonem.
− Dasz radę, dziewczyno – powtórzyła, wpatrując się w swoje odbicie. – Przecież nie negocjujesz pokoju na świecie, tylko starasz się wyjaśnić głupie nieporozumienie.
Mimo tego nadal miała ochotę schować się w jakimś koncie i nie wychodzić z niego, dopóki wszystkie problemy same się nie rozwiążą.
Na drżących nogach wyszła z łazienki i wróciła na trybuny. Zajęła swoje krzesełko, a potem nieprzytomne spojrzenie wlepiła w boisko, z przyzwyczajenia szukając wzrokiem Sharona. Atakujący akurat szedł na zagrywkę. Aśka mimowolnie zacisnęła kciuki i bezgłośnie zaczęła ruszać ustami, zaklinając rzeczywistość. Niewiele to dało, bowiem sekundę później piłka wylądowała w siatce i z punktu mogła się cieszyć drużyna przeciwna.
− Cholera – przeklęła wściekle Janicka. – Shoe, ja rozumiem, że się trochę denerwujesz, ale co to na loki Antigi, miało być?! – warknęła.
Oczywiście Kanadyjczyk nie mógł jej słyszeć, jednak schodząc z powrotem do kwadratu rezerwowych, uniósł głowę i odruchowo spojrzał w kierunku sektora dziewczyny.
Zobaczył ją. Ich spojrzenia spotkały się. Na kilka sekund obydwoje zamarli, jednocześnie nerwowo przełykając ślinę.
− Porozmawiamy? – zapytała Asia, choć doskonale wiedziała, że Sharone jej nie słyszy.
Ale chyba domyślił się, o co mogło chodzić, bo kiwnął nieznacznie głową, a potem powłócząc nogami, wrócił do kolegów.
Na szczęście pozostali zawodnicy spisali się o wiele lepiej i kilka minut później Warszawa mogła dopisać do swojego konta kolejne trzy punkty. Evans przez chwile cieszył się razem z kumplami, ale szybko wyrwał się z ich objęć i ruszył w stronę barierek. Z każdym kolejnym krokiem szedł coraz wolniej i wolniej, aż w końcu zatrzymał się przed Aśką, jeszcze bardziej przerażony niż dziewczyna.
− Chciałaś porozmawiać – wychrypiał słabym głosem.
− Tak – przytaknęła, nerwowo skubiąc róg meczowej koszulki. – Ale nie wiem, czy to jest dobre miejsce…
− Każde miejsce jest dobre – wzruszył ramionami. – Wyjaśnijmy sobie wszystko i rozejdźmy do domów, dobrze?
Westchnęła głęboko i niechętnie pokiwała głową. Wiedziała, że nic innego nie może zrobić. W tym wypadku, to on dyktował warunki.
  Wiesz kim jest chłopak, którego widziałeś? – zapytała, starając się opanować drżenie głosu. Choć już wcześniej zaplanowała, jak ma wyglądać ta wymiana zdań, to teraz nagle wszystkie plany wyleciały jej z głowy. Miała ochotę po prostu rzucić się chłopakowi na szyję, pocałować czulę i zapewnić, że nigdy w życiu by go nie zdradziła.
Ale musiała zachować chociaż pozorny spokój.
− Nie mam pojęcia – przyznał Shoe. – A co robił u ciebie w samej bieliźnie? – Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał spode łba na dziewczynę.
Nieznacznie zacisnęła pięści. Spojrzenie chłopaka przeszywało ją na wskroś i zostawiało ślad na sercu.
Mimowolnie skuliła się w sobie, czując, jak ulatują z niej resztki pewności siebie.
− To był Radzio, nasz współlokator – wyjaśniła.
− Kiepska wymówka – mruknął kpiąco.
− Wysłuchasz nie do końca, czy nie?! – wybuchnęła. – Bo jak nie, to możemy sobie iść, sajonara, adios i w ogóle, po co mamy tracić energię na rozmowę!
Sharone zamrugał szybko, szczerze zaskoczony reakcją Asi. Cofnął się nieznacznie i szybko pokiwał głową, dając jej znak, by kontynuowała.
− Dzięki łaskawco – prychnęła, ale potem wyprostowała się dumnie i już spokojnie opowiedziała całą historię. – Do wynajęcia były trzy sypialnie, na cztery osoby. Ja, Jola i Sara to trzy. Nie udało nam się znaleźć czwartej dziewczyny, ale zgłosił się Radek. Wzięłyśmy go, bo inaczej nie wyrobiłybyśmy się z czynszem. Akurat gdy przyszedłeś, on ogarniał się w łazience, więc to on wszedł i ci otworzył. Ja jeszcze suszyłam włosy, nie usłyszałam od razu dzwonka. Radek jest okej, wynajmujemy razem mieszkanie, ale poza tym nic mnie z nim nie łączy. Rozumiesz? Nigdy… − przełknęła głośno ślinę. – Nigdy bym cię nie zdradziła, Shoe – szepnęła, posyłając atakującemu rozpaczliwe spojrzenie.
− Dlaczego miałbym ci wierzyć? – Choć Evans starał się brzmieć jak najchłodniej, to jednak głos mu się nieznacznie załamał. Chciał wierzyć, cholernie chciał. Ale jednocześnie nie mógł doprowadzić do sytuacji, w której znów zostanie oszukany. Tego jego serce mogłoby już nie znieść.
− Bo jesteśmy parą od trzech tygodni, więc gdyby mi na tobie nie zależało, to nie wyjaśniałabym tego. Bo po co? Powiedz mi, po co? – W końcu odważyła się spojrzeć Sharonowi prosto w oczy. Widziała jego rozdarcie, niepewność, jak bije się z własnymi myślami, jak analizuje wszystkie za i przeciw.
− Nie kłamiesz, prawda? – szepnął.
− Nie. Mówię stuprocentową prawdę.
Powoli pokiwał głową. Przez ułamek sekundy wahał się jeszcze, co zrobić, ale w końcu przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował namiętnie.
Łapczywie oddała pocałunek, czując, jak w jednej chwili ulatuje z niej całe napięcie. Nie bardzo wiedziała czy śmiać się, czy płakać, więc po prostu skupiła się na staniu na palcach. W końcu Evans nadal miał te trzydzieści kilka centymetrów wzrostu więcej.
− Stęskniłem się za tym – stwierdził, gdy w końcu oderwali się od siebie.
− Nie widzieliśmy się dwa dni – parsknęła. – Co będzie, jak pojedziesz na kadrę?
− Nie mam pojęcie – przyznał niechętnie. – Na pewno będę strasznie tęsknić. Bo wiesz… − Chwycił jej dłonie w swoje i ścisnął nieznacznie. – Zależy mi na tobie. Po prostu mi na tobie zależy.


Z wielką przyjemnością przedstawiam rozdział czternasty. Nie napiszę o nim za wiele, bo wstałam dzisiaj o piątej i zaczynam padać na pysk. Chcę tylko byście wiedzieli, że teraz mogą się zdarzyć niezłe przeskoki czasowe, bo mam ambitny zamiar zamknąć to opowiadanie w max. dwudziestu, dwudziestu kilku rozdziałach. Oczywiście, zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Ode mnie to tyle. 
Pozdrawiam
Violin

2 komentarze:

  1. Super! Czekałam na rozdział :D
    Wpadnę jutro z komentarzem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ostatnio miałam pytać ile rozdziałów planujesz :D Bo wszystko kiedyś musi się skończyć, a tutaj zaczęło być tak sielankowo jakbyś właśnie już zmierzała do końca.
      Dobra, nieźle się uśmiałam jak Radek próbował wyjaśnić jakoś Asi logikę facetów. My kobiety chyba nie będziemy tego nigdy pojąć, chociaż faceci podobno nie są ciężcy do zrozumienia. Gorzej z nami, bo kobiece myślenie to jest dopiero problem hahah
      Chciałabym napisać dłuższy komentarz, ale za bardzo nie mam o czym, bo cały rozdział dotyczył rozwiązania tego niefortunnego nieporozumienia, które dzięki Bogu się wyjaśniło. Chociaż nie chciałabym być Asią, kiedy wydzwaniała do Sharona a on ją ignorował. Musiała zjeść wiele nerwów. W ogóle oboje musieli to wszystko przeżywać jak cholera. W końcu zobaczyć zdradę, która tak naprawdę ją nie była, to i tak straszne. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, mimo tego, że Evans był ciężki do przekonania. Do końca miał wątpliwości, ale Asia miała lepsze argumenty i tyle.
      No i tyle, nic więcej nie napiszę. Może dłużej uda mi się następnym razem.
      N

      Usuń